Wydarzeniem roku na rynkach finansowych niewątpliwie okrzyknięte będzie wczorajsze ogłoszenie kolejnego masowego dodruku dolara przez amerykańską Rezerwę Federalną (FED). Nabiera ono istotnej wagi w kontekście tego, że obecnie zarówno FED jak i Europejski Bank Centralny postanowiły dramatycznie obniżyć wartość środków płatniczych w obiegu. Niedawno wspominałem też, że szwajcarski Bank Centralny także drukuje. Tylko ignorant trzymałby w tej sytuacji swoje oszczędności w depozytach bankowych!FED na ostatnim posiedzeniu zobowiązał się do skupowania obligacji zabezpieczonych papierami hipotecznymi, co miesiąc wypuszczając do obiegu 40 mld dolarów. Nowością jest tu rodzaj obligacji – wcześniej były to papiery rządowe, obecnie pieniądze zdecydowanie szybciej powinny trafić na rynek. Nowością jest też brak ram czasowych skupu – FED ogłosił, że będzie drukował (w formie elektronicznej) do skutku, a skutkiem ma być poprawa na rynku pracy. Oczywiście nonsensem jest twierdzenie, że rzucając na rynek gotówkę, tworzy się miejsca pracy, ale taką przewrotną logiką kieruje się Ben Bernanke. FED ponadto zobowiązał się do kontynuacji operacji twist (zamiana obligacji krótkoterminowych na długoterminowe) i wydłużył obietnicę zerowych stóp procentowych przynajmniej do połowy 2015 r.
Informacje te naturalnie są bardzo proinflacyjne, historia wielokrotnie pokazała, że świeża gotówka, zamiast tworzyć miejsca pracy, powędruje na rynki finansowe, podnosząc nominalne ceny aktywów. Wielokrotnie na tym blogu opisywałem już skutki poluzowania ilościowego, mam nadzieję, że większość czytelników bloga zdążyła już zabezpieczyć się przed tym dodrukiem. To, że on wystąpi było oczywiste, niewiadomą pozostawał jedynie termin rozpoczęcia. Jeśli chodzi o wpływ poluzowań ilościowych na naszą walutę, to naturalnie są one jednym z czynników przemawiających za tymczasowym umacnianiem się złotego. Natomiast przykład Szwajcarii pokazuje, że jeżeli wokoło trwa masowy dodruk, to nawet państwo o silnej walucie musi w końcu ją zdegradować, aby ratować eksport. Taki scenariusz zapewne czeka też Polskę. Już obecnie nasz Rząd chwali się po jak bardzo niskiej rentowności sprzedał na rynku amerykańskim obligacje. Wypuszczając na rynek nowe transze obligacji (poza rolowaniem), w pośredni sposób przyczynia się do opóźnionego efektu poluzowań ilościowych…