Pianka Marshmallow dla inwestorów

marshmallowMam ten komfort, że nie muszę na bieżąco śledzić rynku książek rozwojowych – Kuzyn co jakiś czas podsuwa mi ciekawe pozycje. Nie zawiódł mnie i tym razem. O przełomowym eksperymencie Marshmallow słyszałem na jednym szkoleniu, ale dopiero ta książka uświadomiła mi, jak ważne są dla inwestorów długoterminowych wyniki dotyczące wpływu odroczonej gratyfikacji.  Wszystko zaczęło się od słodkiej pianki Marshmallow…     Grupa przedszkolaków postawiona została przed trudnym wyborem. Każdy z nich został zamknięty w pokoju, w którym na stole znajdował się smakołyk (np. słodka pianka Marshmallow). Przedszkolak mógł wybrać – albo zjeść smakołyk od razu albo czekać i po kilkunastu minutach dostać 2 smakołyki.

Test Marshmallow

    Najciekawsze jest to,  że osoby, które dłużej wytrzymywały, nie jedząc kuszącej pianki, uzyskiwały potem w wieku 27-32 lat znacznie lepsze wyniki (od tych, które zjadły smakołyk od razu) pod każdym badanym względem: wyników na studiach, jakości budowanych związków, pod względem sytuacji finansowej czy kondycji zdrowotnej. Korelacja umiejętności odraczania gratyfikacji w wieku przedszkolnym z jakością życia dorosłego była wyjątkowo silna. Eksperyment ten został powtórzony wiele razy w różnych warunkach i rezultaty były zgodne. Walter Mischel przekonuje w swojej książce, że tak ważną umiejętność odraczania gratyfikacji można wyćwiczyć, co więcej wskazuje na to konkretne metody. Tutaj odsyłam Cię do jego książki pt. Test Marshmallow – o pożytkach płynących z samokontroli – z pewnością jej lektura nie będzie czasem zmarnowanym. Od razu powiem, że nie mam żadnego programu partnerskiego związanego z tą książką :).

     Dlaczego więc piszę o książce psychologicznej na blogu inwestycyjnym? Na nic byłoby moje promowanie zrównoważonego inwestowania długoterminowego, analizy dziesiątek wskaźników fundamentalnych, gdybyśmy nie zastanowili się, co zrobić, żeby wytrwać w swoim planie inwestycyjnym. Postaram się więc odnieść wyniki prac Mischela do świata inwestycji.

    Jak wygląda pianka Marschmallow w inwestowaniu w akcje? Mniej więcej tak:

Pianka w inwestowaniu w akcje (i nie tylko)

     Powiedzmy, że kupiłeś akcje, które – według Ciebie – są obiecujące i po miesiącu ich cena wzrosła 20%. Stajesz przed dylematem: sprzedać akcje i zainkasować zysk, czy czekać dalej, wiedząc, że gdyby cena akcji zrównała się z ich wartością wewnętrzną, to możesz w przyszłości zarobić ok. 100%. Jest to dylemat wbrew pozorom niewiele różniący się od sytuacji przedszkolaka posadzonego przed smakołykiem.

    Każdy z nas przypisuje różne subiektywne wartości obecne przyszłym korzyściom (nie tylko majątkowym). Ekonomiści mówią tu o dyskontowaniu. O ile dyskontowanie do chwili obecnej przyszłych przepływów pieniężnych można przeprowadzić względnie precyzyjnymi metodami (jeżeli ktoś podałby mi przyszłe wartości stóp procentowych, to mogę obiektywnie przeliczyć na chwilę obecną dowolny przyszły strumień przepływów pieniężnych), to w realnym życiu nasza psychologiczna ,,stopa dyskontowa” różni się między osobami. Przypisujemy też różnym przyszłym korzyściom i stratom różne ,,stopy dyskontowe”.

    Problem w tym, że o ile natychmiastowe zjedzenie słodkiej pianki w przedszkolu nie musi od razu oznaczać katastrofy zdrowotnej, to sprzedawanie akcji kupionych na długi termin po wzroście albo spadku o zaledwie 20% szybko może doprowadzić inwestora do katastrofy w portfelu. Nawet jeśli ktoś inwestuje w fundusz indeksowy i w skali 20 lat oczekuje ostrożnie 5% średniorocznej stopy zwrotu, to znaczy, że średnio oczekuje całkowitego zwrotu rzędu 260% na całej inwestycji (zakładając jednorazowe kupno i pomijając efekty podatkowe). Tak więc sprzedaż akcji po osiągnięciu tych umownych 20% i przeniesienie środków do innego aktywa może (z dużym prawdopodobieństwem) skutkować tym,  że np. pojawi się krótkoterminowa strata 40%, która psychicznie zniszczy inwestora. Absolutnie nie chcę, podając te liczby, być hurraoptymistyczny i wabić Cię kilkusetprocentowymi zyskami z akcji, gdyż – jak pokazują badania – mało jest inwestorów, którzy są skłonni utrzymywać (bez rotacji w portfelu) akcje na okres rzędu 20 lat.

    Zanim okrzykniesz siebie inwestorem długoterminowym, warto, abyś zbadał swoje podejście do odraczania gratyfikacji. Nawet, jeżeli nie jesteś zadowolony ze swoich dotychczasowych sukcesów w tej dziedzinie, to – zainspirowany badaniami Mischela – mogę wskazać na pomocne narzędzia, pomagające w wytrwaniu w inwestycjach długoterminowych:

  1. Nie obserwuj cen akcji (zwłaszcza tych, które kupiłeś) częściej niż co miesiąc

    Badania Mischela pokazały, że dzieci, które podczas pobytu w pokoju z pianką patrzyły na nią, zdecydowanie krócej wytrwały w eksperymencie. Te zaś, które odwróciły swoją uwagę od pianki wytrwały dłużej i z mniejszym stresem. Zamiast więc skupiać się na cenie akcji, polecam uwagę swoją przenieść na czytanie sprawozdań finansowych, albo po prostu na zajęcie się swoją pasją. W przypadku większości spółek naturalną skalą czasową, w której spółki zwiększają swoją wartość wewnętrzną, są lata. Dlatego odradzam czytanie  kwartalnych raportów finansowych, które mogłoby spowodować, że zostaniesz zmylony krótkoterminowymi wahaniami wyników finansowych. Oczywiście rada ta odnosi się tylko do inwestowania w silne spółki o ugruntowanej pozycji biznesowej.

2. Wdrażaj plany typu ,,jeżeli – to”.

    Aby nie dać się ponieść emocjom i dłużej wytrwać w inwestycji, warto zaimplementować plan wykonawczy ,,jeżeli to”. Nauczyłem się tego jeszcze, gdy zajmowałem się aktywnym tradingiem. Miałem spisane na kartce jasne zasady typu ,,Jeżeli cena przebije takie a takie zgrupowanie zniesień Fibonacciego, to podnoszę zlecenie stop-loss do takiego a takiego pozimu”, ,,Jeżeli zadziałał stop-loss, to następne wejście na rynek może być tylko gdy spełnione są określone kryteria”. Takie plany działania w sytuacji stresowej doskonale sprawdzają się także w inwestowaniu długoterminowym, gdy nie umieszczam stop-loss-ów. Konieczność spisania planu swoich działań ,,Jeżeli – to” może wydawać się psychologiczną paplaniną, ale sprawdziłem to na sobie i nie jeden raz podejście to mnie uratowało w inwestycjach. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ma to tak wielkie znaczenie także dla umiejętności odraczania gratyfikacji.

3. System chłodny i gorący

    Tutaj odeślę Cię do książki Mischela. Poznasz tam dwa systemy pracy mózgu. Odpowiedz sobie na pytanie, który z nich by dominował, gdybyś spekulował krótkoterminowo, a który odnosi się do inwestycji długoterminowych? Jaki więc styl inwestowania wybierzesz?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Finanse osobiste i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.