Dyskusja w mediach o tym, czy lepsze jest OFE czy ZUS, jest ostatnio bardzo gorąca. Rozemocjonowani mówcy prześcigają się w argumentach. Rostowski twierdzi, że lepszy ZUS, Balcerowicz – że lepsze OFE. Chcę dołożyć swoje trzy grosze, patrząc trochę z innej strony.
Niektórzy obywatele przyzwyczajeni do modelu państwa opiekuńczego oczekują, że rząd rozwiąże problem zapewnienia im godziwej emerytury. Zarówno zwolennicy OFE jak i ZUS-u wiedzą, że z powodów demograficznych system emerytalny ma i będzie miał problem z zachowaniem ciągłości, jego zadłużenie rośnie, a perspektywy są złe. Styl debat ujawnia pewne fałszywe intuicyjne przekonania odnośnie narzędzi inwestycyjnych służących do przyszłych i obecnych wypłat świadczeń emerytalnych.
- OFE wadliwe u podstaw a ZUS niewydolny
Z punktu widzenia obecnego czy przyszłego emeryta, oczekuje on regularnych dodatnich przepływów pieniężnych, czyli comiesięcznych zastrzyków gotówki, które nie będą podlegały większym wahaniom i będą przynajmniej nadążały za inflacją. Tymczasem system inwestowania w postaci OFE nie jest oparty o budowanie przepływu pieniężnego, tylko o zmiany wartości akcji czy obligacji. Ludzie broniący OFE przekonani są, że bronią składek pieniężnych, które gdzieś gromadziły się. Wmawia się im, że rynki akcji długoterminowo rosną, dlatego ich składki powiększą się. Wystarczy spojrzeć na 30letni wykres japońskiego indeksu akcji NIKKEI, aby zobaczyć, że od początku lat 90-tych znajduje się on w długoterminowym trendzie spadkowym – takim, że spadki przy obecnej katastrofie wywołanej tsunami wydają się błahostką. Czy to oznacza, że inwestowanie w akcje japońskie jest nieopłacalne? Nie, każdy może kilkoma kliknięciami otworzyć krótką pozycję na kontraktach CFD i zarabiać sowicie także na spadkach, ale jeżeli wie, co robi i odpowiednio się zabezpiecza. Każdy, kto jest związany choć trochę z rynkami kapitałowymi wie, że można na nich sowicie zarabiać, ale inwestując należy się zabezpieczać, stosując różnego rodzaju techniki – zlecenia stop loss, czy zakup opcji sprzedaży. Tymczasem to co robią OFE, czyli zakup akcji i bezmyślne długoterminowe ich trzymanie jest wysoce niebezpieczne i nie gwarantuje w przyszłości żadnych świadczeń. Ktoś powie: no dobrze, ale większość pieniędzy i tak OFE pakuje w obligacje. Odpowiem z przesadą: te obligacje są dla mnie tak pewnym długoterminowym środkiem inwestycyjnym jak papier toaletowy, choć raczej wolałbym zakup dużej ilości papieru toaletowego. Może przesadzam, ale warto zaznaczyć, że ostatnio na rynkach światowych koszt wykupu zabezpieczenia przed niewypłacalnością emitenta – Polski przekroczył koszt zabezpieczenia obligacji Kazachstanu! Dla zorientowanych w temacie – cena CDS-ów na obligacje polskie przewyższyła cenę CDS-ów Kazachstanu. Widać, jak rynki finansowe postrzegają działania naszego rządu. Nie wspomnę już o dodatkowych kosztach działalności OFE. Podoba mi się stwierdzenie Piotra Kuczyńskiego z Xelionu, który twierdzi, że całą tę ,,robotę” wykonywaną przez wszystkie kosztochłonne OFE, mogłoby z większym powodzeniem robić kilku analityków.
ZUS nie jest żadną alternatywą, gdyż jest to niewydolna instytucja ratowana rokrocznie zabiegami księgowymi i pomocą państwa przed bankructwem. Jak zatem bankrut miałby mi zapewnić emeryturę?
- Jaka jest alternatywa?
Warto porzucić te jałowe dyskusje ludzi z poprzedniej epoki, trzeba pogodzić się z tym, że państwo w przyszłości nie będzie w stanie zapewnić obywatelom godziwych emerytur i że każdy powinien już w czasach swej młodości sam pomyśleć o swoich finansach w przyszłości i zacząć budować aktywa, które w przyszłości będą dostarczać przepływów pieniężnych. Wielu ludzi narzeka obecnie, że ceny podstawowych dóbr rosną, a wypłaty nie zwiększają się. Ludzie ci nie wiedzą, że ten wzrost cen, to życiowa szansa, kilkoma kliknięciami można zacząć zarabiać na wzroście cen począwszy od pszenicy a kończąc na srebrze. Wykorzystaj więc swój czas nie na oglądanie politycznych debat, tylko na naukę finansów i inwestowania, dzięki któremu może uda Ci się godziwie przetrwać w dynamicznie rozwijającym się świecie.
Na zakończenie: ja zamiast debat o OFE preferuję oglądanie wykresów cen miedzi i srebra